Stolica Kambodży na pieszo ? Oczywiście!
Ogólnie jestem zwolennikiem chodzenia po nowych miastach, miejscach. Jakkolwiek byłoby to z pozoru niewygodne wolę na własnych stopach w niespiesznym tempie przyglądać się toczącemu się na ulicy życiu. A czy chodzenie jest niewygodne w Phnom Penh ? Jest. Bez wątpienia. Szczególnie jeśli za punkt porównania przyjmiemy sobie nasze europejskie standardy. W stolicy Kambodży pieszy jest na samym dnie piramidy uprzywilejowania. To pieszy musi się liczyć i szczególnie uważać na innych użytkowników drogi. A nie na odwrót. Dominuje zasada, że większy ma pierwszeństwo (kolejność: pieszy – skuter – motocykl – budka z żarciem na kołach – samochód – większy, bardziej luksusowy samochód – autobus – ciężarówka). Właściwie innych zasad nie ma. Ok, teoretycznie jest ruch prawostronny ale niczym nadzwyczajnym jest że jakiś pojazd jedzie akurat pod prąd. Ok, teoretycznie na większych ulicach są światła drogowe ale nie bierzcie ich za 100% pewnik. Chodniki to inny temat. Właściwie ich nie ma. Jeśli już jakiś kawałek się zdarzy to jest w praktyce cały zastawiony autami, skuterami lub budkami z jedzeniem. Krawężniki miewają czasem i po pół metra wysokości. Do tego ulicą czasem płyną ścieki i wszędzie walają się śmieci. Jeśli chodzisz w japonkach (jak ja) to finał dnia jest taki, że twoje stopy i łydki są czarne jak kwit na węgiel, ze składu w Sosnowcu.
Przechodzenie przez ulicę dla kogoś niewprawionego może być szokiem. Zasada jest taka że po prostu musisz iść stałym tempem, nie zatrzymywać się, a już na pewno się nie cofać. Płynące morze pojazdów też cię widzi i co może się wydawać trudne do uwierzenia, jednak cię wyminie.
Lokalsi właściwie nie chodzą. Nie dlatego że jest niewygodnie itp. Oni po prostu przyrosli do swoich skuterów. Starzy, młodzi, dzieci w wieku szkolnym. Całe rodziny po 5 osób na jednym skuterze. Na skuterze się jeździ, na nim się je, w przerwie między jeżdżeniem a jedzeniem na skuterze się śpi. Skuterem wjeżdża się do domu, wprost do salonu (a czasami i do sypialni). Nigdzie nie trzeba więc chodzić.. Trochę taki model amerykański w wersji mini.
A propos pojazdów… Oprócz skuterów.. Nie spodziewałem się aż takiego przepychu (i takich kontrastów). Elity polityczno-biznesowe z łatwością manifestuja swój status, za pomocą tego czym jeżdżą. Nigdy nie widziałem takiego zagęszczenia bardzo drogich wielkich Lexusow 4WD. I to nie, że widzisz je od czasu do czasu. One są non stop, wszędzie. Tak popularne jak u nas w Europie np. Ford Focus. Do tego, w jeden tylko ten dzień naliczylem… 3 Rolls-Royce ‚y ! 4 Bentleye Continental, kilka Porsche Cayenne/Macan i jedną 911-stkę…! Szwajcario chowaj się. 🙂
Jest wiele opinii o tym że ruch w Phnom Penh (i w ogóle w Kambodży) jest bardzo chaotyczny, trudny do ogarnięcia i niebezpieczny. Ja się z tym nie zgadzam, szczególnie w porównaniu z ruchem w Wietnamie i przede wszystkim w Sajgonie. Tak, tam jest doprawdy istny Sajgon. Z tego co pamiętam Sajgon ma najwięcej skuterów per capita na świecie, z dużych miast. W Phnom Penh nie jest aż tak trudno przejść przez ulicę, co więcej naprawdę zdarzają się dziury w ruchu kiedy przez chwilę ulica jest pusta – coś nie do pomyślenia w Sajgonie lub w Hanoi.